血に反射する太陽光 - chi ni hansha suru taiyōkō - promienie słońca odbite we krwi
Bez słońca nie da się żyć. Ludzie marnieją. Ich psychika powoli łuszczy się i odpada, odkrywając tkliwą tkankę podatną na lęki i paranoje. Szarzeją, podobnie jak szarzeje świat ogarnięty mrokiem. Na żer wychodzi łowna zwierzyna, lasy i strzeliste góry dominują hordy drapieżników, węszących trop ślepych łani i skulonych z ziębnięcia królików. Kwiaty gną się pękami ku podłożu, jakby w pokłonie; w błaganiach, by wróciła jaskrawa biel promieni, która je nakarmi, doda sił do uniesienia głów i rozkwitnięcia w pełnej krasie piękna.
Przed wiekami, gdy palce ludzi dotykały szorstkość kory z czcią, a potoki przecinające Ryūnoyamę szumiały głośniej od jakiejkolwiek dyskusji, wierzyło się, że światło nie jest czymś zewnętrznym. Słońce przesączało się przez pory i trafiało do krwioobiegu, to ono napędzało proces, dla którego organizm wyzwalał więcej ciepła - sam z siebie, choć z pomocą, ale to gorąco wciąż nie było gotowym towarem, tylko efektem paliwa uzyskanego od kogoś, Czegoś. Uważano, że każda jednostka jest zdolna do samodzielnego wytworzenia ciepła, a słońce jedynie tę możliwość wzmacnia, przenika przez otwory skóry, meandrami żył trafia do odpowiednich organów, do serca, które zaczyna płonąć.
To od zawsze było błogosławieństwo najwyższych bóstw. Potęga tak silna, że każdej doby musiała na kilka godzin zniknąć, by zregenerować utraconą energię, następnego poranka raz jeszcze oddając jej ogrom zwykłym śmiertelnikom. Cały ten proces obecności i zniknięć nie obejmował nocnej strony, choć wielu oddzielało obydwie pory nieprzekraczalną granicą.
Zapominano, że światło przyćmiewa księżyc i gwiazdy, ale one tam są. Czekają w milczeniu na swoją kolej.
Przed wiekami, gdy palce ludzi dotykały szorstkość kory z czcią, a potoki przecinające Ryūnoyamę szumiały głośniej od jakiejkolwiek dyskusji, wierzyło się, że światło nie jest czymś zewnętrznym. Słońce przesączało się przez pory i trafiało do krwioobiegu, to ono napędzało proces, dla którego organizm wyzwalał więcej ciepła - sam z siebie, choć z pomocą, ale to gorąco wciąż nie było gotowym towarem, tylko efektem paliwa uzyskanego od kogoś, Czegoś. Uważano, że każda jednostka jest zdolna do samodzielnego wytworzenia ciepła, a słońce jedynie tę możliwość wzmacnia, przenika przez otwory skóry, meandrami żył trafia do odpowiednich organów, do serca, które zaczyna płonąć.
To od zawsze było błogosławieństwo najwyższych bóstw. Potęga tak silna, że każdej doby musiała na kilka godzin zniknąć, by zregenerować utraconą energię, następnego poranka raz jeszcze oddając jej ogrom zwykłym śmiertelnikom. Cały ten proces obecności i zniknięć nie obejmował nocnej strony, choć wielu oddzielało obydwie pory nieprzekraczalną granicą.
Zapominano, że światło przyćmiewa księżyc i gwiazdy, ale one tam są. Czekają w milczeniu na swoją kolej.
Zadania oraz zgłoszenia do nich zostały opisane w LINK!!!! osobnym temacie.
Mistrzowie Gry, prowadzący wątki niezwiązane z główną linią fabularną, ale dziejące się podczas trwania rozdziału I, wciąż zobowiązani są do przesyłania sprawozdań z zakończonych wydarzeń. Ich opisy zostaną umieszczone w temacie jako sytuacje poboczne, ale mające wpływ na określone obszary.
Mistrzowie Gry, prowadzący wątki niezwiązane z główną linią fabularną, ale dziejące się podczas trwania rozdziału I, wciąż zobowiązani są do przesyłania sprawozdań z zakończonych wydarzeń. Ich opisy zostaną umieszczone w temacie jako sytuacje poboczne, ale mające wpływ na określone obszary.